3.6.10


Żal - uczucie smutku.

Na płycie "Treny", Michał Jacaszek serwuje bardzo ciekawy mariaż, łącząc klasyczne instrumenty i muzykę z nowoczesnymi syntezatorami i elektroniką. Ryzykiem przy tego typu eksperymentach jest zgrzyt, który może wystąpić przy starciu dwóch tych przeciwnych muzycznych biegunów. Nie wiem posłużyło jako smar na tym nagraniu, niemniej jednak jedynymi zgrzytami, których ucho doświadcza podczas przesłuchiwania tego materiału są te użyte z pełną premedytacją i świadomością w celu dopełnienia muzycznej wizji artysty. A jaka to wizja? Ano, dość przejmująca i wiejąca chłodem. Abstrahując od środków, których do tego użyto, przeniesienie w świat dźwięków tego ładunku emocjonalnego i funeralnego klimatu, którym naładowany był cykl Kochanowskiego wyszło przecudnie. Skrzypce płaczą na tej płycie jak nigdy dotąd. Nawet anioły, które przybyły po duszę małej Orszulki smutnie zawodzą, jakby nie mogąc pogodzić się rolą, która przypadła im w udziale. To jedno z tych doświadczeń muzycznych, które przeszywa mnie na wskroś i ściska gardziel żalem. Płyta jest bardzo oszczędna w środki muzycznego wyrazu, choć do minimalizmu Tora Lundvalla trochę brakuje. Taki wymóg narzuciła tematyka wokół której nagranie orbituje. Jacaszek bardzo dobrze znalazł tu złoty środek i uniknął popadnięcia w patos. Jeśli chodzi zaś o przenikanie się klasyki z elektroniką to można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że brzmi jak znakomicie funkcjonująca muzyczna symbioza. Zaczynając słuchać, ma się wrażenie, że udział elektroniki jest raczej symboliczny. Z czasem jednak co raz więcej słychać sampli, bitów i ambientowych szumów. Płyta jest piękna, melancholijna, jesienna i wprawia w zadumę. Przynajmniej mnie.