30.5.11

wieczory takie, że aż człowiek chce świat przytulić
albo przynajmniej położyć mu się na dywanie
i patrzeć w sufit chociażby bardzo był ubrudzony chmurami

22.5.11


"Co pan czyni"
spytano pana K.,
"kiedy kocha pan jakiegoś człowieka?"
"Tworzę sobie jego obraz i staram się,
żeby był doń podobny"
"Obraz?"
"Nie - człowiek"
odpowiedział pan K.


- Bertold Brecht, Opowieści o panu K.

21.5.11

koniec świata epilog

osiemnasta czterdzieści i nic się nie stało słowem wikipedia mówiła prawdę że h camping nie mówił prawdy znaczy jest kłamcą akurat buddy holly śpiewał że kocha peggy sue i że potem wyszła za mąż może to i był to dla niego koniec świata ale i tak wiadomo że miłość go nie zabiła bo jego przeznaczeniem była jednak katastrofa samolotu tak więc teraz odliczamy do dwatysiącesześćdziesiątego chyba że po drodze jakiś inny oszołom znów zagrozi dniu nazajutrznemu niechybną zagładą

koniec świata

h camping przechytrzył kalendarz majów isaaca newtona i planetoidę 1950da jego koniec świata (nie)ujarzmiony strefami czasowymi ma nas zaskoczyć dziś w każdym miejscu na ziemi o każdej osiemnastej zero zero a może to miała być szósta rano nie pamiętam ale chyba musiałoby mi się to rzucić w oczy a tu nic poza porannym bólem głowy suchością w gębie i lekkim parkinsonem górnych kończyn po wczorajszym przyswajaniu ce dwa ha pięć o ha podczas próby generalnej końca świata przy świecach także chyba jednak osiemnasta zero zero czterdzieści pięć minut zupełnie jakby nic nie zapowiadało końca a lato jest piękne tego roku parno trochę ale jeszcze asfalt nie lepi się do podeszwy ciepło sączy się przez otwarte okna i muzyka się sączy nic specjalnego przez chwilę myślałem żeby koniec uczcić muzycznie jakoś w sensie że przecież za te czterdzieści pięć minut może już nie być okazji do narażenia trąbki eustachiusza na jakieś drgania no chyba że kalendarz majów ale koniec końców nie wiedziałem na co się zdecydować poza tym muzyka nie jest w stanie uratować przed niczym oprócz ciszą więc na razie się przed nią ratuję bo potem to pewnie będzie jej dużo i ciemno będzie i wtedy sobie przypomniałem że przecież hola jutro mam smażyć kupione kiełbaski na grillu więc jak to tak po ciemku nie może być trzeba odwołać ten koniec dziś mogę zgodzić się na burzę z piorunami małą apokalipsę bo już nie mam paragonu no i prosili o przemyślane zakupy nic się nie trzyma tu kupy bo przecież do dwudziestego piątego podatek od towarów i usług muszę zapłacić zgodnie z artykułem dziewięćdziesiątym dziewiątym a urzędu skarbowego nie zrazi z pewnością żaden byle koniec świata pozostaje mieć nadzieję że newton przemyślał przepowiednie chciałbym podziękować wszystkim mile i niemile widzianym za zaglądanie tu z wysp i półwyspów i innych powierzchni i tak wszystko szlag trafi za piętnaście minut jeśli mi dobrze zegarek chodzi tak więc pa pa do zobaczenia


16.5.11



clouds shoved by bleak city breaths
embracing high-rise soaked with glint
black hollow veins filled with cold streaks
noisy silence settles on windowsills

psichodelicznie [wwa.prg.pln]

13.5.11


szoping [wwa.prg.pln]

10.5.11


romanticznie [wwa.prg.pln]

eklekticzno-krzywozwierciadlicznie [wwa.prg.pln]

9.5.11


spiralicznie [wwa.prg.pln]
1977 - Sex Pistols Nevermind the Bollocks
1980 - Joy Division Closer
1981 - New Order Movement
1985 - The Jesus and Mary Chain Psychocandy

2009 - A Place To Bury Strangers Exploding Head

... czyli krótka historia od narodzin punk po jego trzecią inkarnację. Mam świadomość, że w tej przepaści pomiędzy 1985 a 2009 z całą pewnością powinno znaleźć się jeszcze mnóstwo znaczących figur sceny muzycznej, które odcisnęły swoje piętno w procesie odradzania gatunku. Z premedytacją pomijam je jednak w tym krótkim zestawieniu, bo uważam, że jest ono tu w zupełności wystarczające. Znalazło się nawet miejsce na New Order, którego - z szacunku dla Iana Curtisa - moje uszy nie trawią [:P], jednak trzeba im oddać, że ich wkład w brzmienie i kształt dzisiejszej muzyki był i jest nie do przecenienia. Tak więc do rzeczy.

A Place To Bury Strangers - okrzyknięta najgłośniejszą nowojorską kapelą ostatnimi czasy. I nie do końca jestem pewien, czy chodzi o rozgłos, który kapela zyskała (przynajmniej za oceanem) dzięki swoim dwóm długogrającym wydawnictwom czy też ilości decybeli produkowanych na koncertach. Z ubolewaniem muszę przyznać, że umknął mojej uwadze koncert tej formacji, który odbył się bodajże w maju ubiegłego roku w warszawskim powiększeniu. Wielka szkoda - mógłbym ustosunkować się do rzekomej głośności nowojorczyków. A tak pozostaje mi jedynie potwierdzić, że szum, który wywołali swoimi nagraniami jest w zupełności uzasadniony. Na tapetę wezmę ich ostatni krążek - przywołany już wcześniej Exploding Head, gdyż akurat sobie go przyswajam (aczkolwiek debiutancka płyta także jest godna polecenia!)

Kiedy album się zaczyna, pierwsze co przyszło mi na myśl, to że Phil Spector, byłby z takiej ściany dźwięku dumny. Mocno przesterowane gitary łączą się w hałaśliwym unisonie z perkusją odmierzającą rytm z automatyczną precyzją oraz pulsującym basem. Spogłosowany i odrealniony wokal tonie w tej mieszance, stłumiony niczym w studni, nie ustępuje jej jednak miejsca. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że słucham uwspółcześnionego Joy Division z ostro noise'owymi naleciałościami Psychocukierkowymi. Mylili się Ci (łącznie ze mną), którzy upatrywali w kapelach takich jak chociażby wypudrowany Interpol następców Joy Division. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że gdyby nie - jakże fatalna w skutkach - decyzja Iana Curtisa o zakończeniu swego żywota, brzmienie Joy Division prezentowałoby się dziś podobnie do tego serwowanego przez nowojorskie trio.

Płyta bardzo dobrze balansuje pomiędzy hałasem i melodyjnością, elektronicznymi syntezatorami a niekiedy do granic możliwości zniekształconym brzmieniem gitar. Od dreampopowych pejzaży Cocteau Twins, przez hałaśliwy szum shoegaze'u po wręcz industrialne brzmienie piły do metalu Trenta Renzora. Wszystko podawane w dawkach, które sprawiają, że trudno się od tej muzyki oderwać. Brzmienie syntezatorów, nawet gdy pojawia się z dość "infantylnym" brzmieniem (niechybne wpływy New Order :P np. w kawałku Keep Slippin Away) to jest równoważone i neutralizowane, a całość daje efekt dla mych uszy luby.