- Edgar Varèse (Medium elektroniczne, 1962)
jest niedziela wieczór dzień był dość pracowity więc chcąc wykorzystać weekend do cna zasiadam z uprzednio spreparowanym piwem i w nadziei na relaks wciskam play wtedy względną ciszę mąci hałas marszczę brwi przekonany że to kilka nagrań musiało jakoś nałożyć się na siebie tworząc niesmaczną dla ucha kakofonię zerkam więc zaniepokojony na odtwarzacz ale nie utwór jakby nie patrzeć jest jeden nie otrząsnąwszy się ze zdumienia nasłuchuję dalej jak młot pneumatyczny próbuje rozkruszyć barokową kantatę a szlifierka kątowa wespół z kosiarką spiłować fortepian szopena ten chyba który sięgnął bruku chaos nasila się kiedy nad polem bitwy zaczyna latać natarczywy owad wytwór chorego umysłu ani tu zwrotki ani refrenu czasem jakieś odległe echo melodyj K. pyta co to za gatunek muzyczny marszczę brwi jeszcze bardziej nie wiem odpowiadam nie wiesz pyta to ja nie słucham bo muszę wiedzieć czego słucham i ma rację kto by chciał słuchać czegoś takiego ni to metal ni to pop nie można nawet sobie nóżką potupać w rytm o zanuceniu przy goleniu można zapomnieć brzmi jakby ktoś wrzucił jakieś kawałki muzyki do blendera poszatkował a potem wysypał na talerz i podawał gotowe do spożycia gdyby to było do zjedzenia to z pewnością byłaby to wątróbka z dżemem i myśli sobie taki domorosły kucharz że fajny jest i wiecie co ma rację