19.8.11


Auream quisquis mediocritatem
diligit, tutus caret obsoleti
sordibus tecti, caret inuidenda
sobrius aula.


           
                                                                  Hor. Carm. II.10,5-8


Powoli dochodzę do wniosku, że szczególnie lubuję się wszelkiego rodzaju muzycznych hybrydach noszących znamię oryginalności lub, zaryzykuje stwierdzenie - dziwności. Taka to też oryginalność tudzież dziwność urzekła mnie, jak mniemam, w debiutanckim albumie kanadyjskiej grupy Suuns - "Zeroes QC". Pierwszym kawałkiem, który padł łupem mojego ucha było "up past the nursery" zaserwowane mi (a jakżeby inaczej) przez lastefemowe propozycje. Od pierwszych taktów wiedziałem, że taki (nie)banalny bit musi zwiastować coś niebanalnego. Nie myliłem się. Utwór, jakże oszczędny pod każdym możliwym względem w środki wyrazu, ma w sobie coś tak hipnotycznego, że mogę do niego wracać po wielokroć. Tak więc, zachęcony takim pozytywnym prognostykiem, idąc dalej tym tropem, połasiłem się na cały album. I odkryłem że jest on naprawdę bardzo dobrze wyważoną hybrydą wielu rodzajów dźwięków, których - jak sięgam pamięcią - w takiej konstelacji chyba jeszcze nie słyszałem. Jak dla mnie, najbardziej zjawiskowa w tym zestawieniu jest minimalistyczna elektronika, która brzmieniem przywodzi mi na myśl korzenie gatunków i najprostsze syntezatory, którym wtórują wręcz łopatologiczne bity ("arena" czy wspomniane już "up past the nursery"), aczkolwiek potrafi być również mroczna i psychodeliczna ("PieIX"). Można by rzec, że na tej płycie te elektroniczne brzmienia są mistrzami drugiego planu . Na większości utworów bowiem, na pierwszy plan wybija się brzmienie na wskroś rockowe (co oczywiście niezmiernie cieszy moje uszy). Gitarowe brzmienia oscylują od balladowych brzdąkań ("fear") aż po przesterowane, soczyste i shoegazeowe riffy ("gaze", "pvc"). Dla okrasy tu i ówdzie pojawiają się również saksofon (końcówka "gaze") a nawet organy ("organ blues"). Neurotyczne wokale są kropką nad "i". Od jakiegoś czasu pastwię się już nad tą płytą i z całą odpowiedzialnością mogę już powiedzieć, że jest ona tą, z którą będzie mi się kojarzył sezon letni roku pańskiego 2011.